Przejdź do głównej zawartości

Sławek znaczy student


Na warszawskich uczelniach wyższych sesja egzaminacyjna zbliża się ku końcowi. Choć pogoda nie zachęca do siedzenia w murach biblioteki nad opasłymi tomami podręczników akademickich to kolejne pokolenia stołecznych żaków wciąż są zmuszone, opierać się mniej lub bardziej pokusie oddania się letniej atmosferze radosnego leniuchowania na świeżym powietrzu. Jednak być może część z Was zauważyła, że co rocznie pojawiają się mniejsze lub większe grupy szaleńców próbujących łączyć wytchnienie w promieniach słońca z przykrym obowiązkiem ukończenia lektury niezbędnych pozycji zaleconych przez wykładowców w ramach przygotowania do egzaminów.


Nie wiemy czy to właśnie taka obserwacja jaką przed chwilą opisaliśmy, stała za rozpisaniem w 1993 roku przez tygodnik akademicki "Auditorium" konkursu na projekt i budowę Pomnika Studenta. Wówczas rywalizację tę wygrała koncepcja dwójki studentów z Akademii Sztuk Pięknych, czyli Alicji Skrętowicz i Romana Kwiatkowskiego, pomimo uruchomienia zbiórki pieniędzy w 1994 roku poprzez sprzedaż cegiełek wartych wówczas odpowiednio 50 tys. i 200 tys. starych złotych, nie udało się zebrać kwoty 350 mln w starej walucie, wymaganej do realizacji pomnika. Pozyskana suma 40 mln starych złotych starczyła za to na pokrycie kosztów przeprowadzenia konkursu, ufundowania nagród, przygotowania cegiełek i samych prac projektowych.


Do idei pomnika powrócono po 7 latach, gdy Jarosław Włodarczyk będący wówczas redaktorem naczelnym "Auditorium" przy wsparciu Kapituły Budowy Pomnika Studenta, a także redakcji innego akademickiego pisma  "Reakcja" Tygodnik Myśli postanowił dokończyć pierwotną inicjatywę swoich poprzedników. Wobec faktu, iż jeden z laureatów konkursu przebywał zagranicą, a także sytuacji finansowej i możliwości technicznych, zdecydowano aby realizację samego pomnika powierzyć znanemu warszawskiemu rzeźbiarzowi -  Andrzejowi Renesowi. Autor dobrze znanych przedstawień figuratywnych, jak monumentu prymasa Stefana Wyszyńskiego spod kościoła sióstr Wizytek, czy Stefana Starzyńskiego z pl. Bankowego, a także figurki telewizyjnej nagrody "Wiktora" - dawał swym nazwiskiem gwarancję wykonania solidnego pod względem artystycznym pomnika w odpowiednim czasie.


Rysów twarzy spiżowemu żakowi użyczył Maciej Robak, który będąc studentem Międzywydziałowych Interdyscyplinarnych Studiów Matematyczno-Fizycznych, wygrał casting zorganizowany przez Gazetę Wyborczą 25 maja 2001 roku, w którym pokonał pozostałych 21 kandydatów do tego zaszczytu. Po ponad półtorej roku pozowania ze strony modela i pracy włożonej przez artystę, 15 stycznia 2003 roku doszło do odsłonięcia pomnika na terenie głównego kampusu Uniwersytetu Warszawskiego przy Krakowskim Przedmieściu. Rzeźbę umiejscowiono przed wejściem do budynku starej biblioteki zwanym też starym BUW-em. 


Postać studenta zasiada na odlewie ławki podobnej do tych jakie stoją ustawione wzdłuż alejki prowadzącej do gmachu. Do samotnego żaka, można się osobiście przysiąść i zrobić sobie z nim tak modne współcześnie zdjęcie typu selfie. Statua jest w pewnym sensie interaktywna bo posiada wysuwane elementy, w których można sobie zostawiać sekretne wiadomości, a także inskrypcje łacińskie na siedzeniu i oparciu ławki. W otoczenie posągu są też wkomponowane tabliczki z danymi darczyńców, dzięki którym realizacja projektu była możliwa.


Z kronikarskiego obowiązku wypada zaznaczyć, iż rzeźba nie od razu znajdowała się w tej lokalizacji, albowiem wcześniej odwiedziła gmachy Politechniki Warszawskiej oraz Szkoły Głównej Handlowej. Warto podkreślić, że projekt ten cieszył się nie tylko dużym poparciem wśród społeczności samych studentów, ale także zyskał przychylność władz warszawskich wyższych uczelni.


Na koniec nie pozostaje Nam nic innego niż jak zwykle zaprosić Was na spacer, tym razem jako dogodną przestrzeń ku temu proponujemy teren kampusu głównego UW i odwiedziny Sławka, który swe imię zyskał dzięki czytelnikom stołecznej prasy. Gdybyście jednak swe kroki skierowali w inną stronę, to zachęcamy by baczniejszą uwagę poświęcić warszawskim pomnikom, nawet jeśli wydają się banalne i mijane codziennie nikną Nam niejako z oczu, to często mają bardzo ciekawą historię jak choćby Wędrująca Fontanna. My tym czasem pozdrawiamy i do zobaczenia na stołecznych brukach !

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złoto-Czerwone

Tym razem post będzie nietypowy, bo w zasadzie tylko informacyjny. Każdy bowiem z naszych czytelników chyba wie, a przynajmniej taką mamy nadzieję, jakie są oficjalne barwy i flaga Warszawy. Można je zobaczyć nie tylko na środkach komunikacji miejskiej, ale również w herbie. Flaga składa się z dwóch poziomych pasów o równej szerokości. Zgodnie ze Statutem miasta "Barwami Miasta są kolory żółty i czerwony ułożone w dwóch poziomych, równoległych pasach tej samej szerokości, z których górny jest koloru żółtego a dolny koloru czerwonego".  W wielu źródłach zaś kolor żółty jest zwany kolorem złotym. Decyzja ta wprowadzona została w życie jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bezpośrednio po wojnie jednak nie powrócono do niej. Stało się to dopiero na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr 18 z dnia 15 sierpnia 1990 r. w sprawie "przywrócenia tradycji przedwojennej w zakresie herbu, barw miejskich, pieczęci...".  Wielu z naszych czytelników ch

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa