Przejdź do głównej zawartości

O powstaniu raz jeszcze, czyli kalendarium


Kiedy znów, jak co roku przychodzą te sierpniowe i wrześniowe dni, gdy trzeba Nam wspomnieć na to co wówczas w roku 1944 uczynili chłopcy i dziewczęta z AK, ale też i kilku innych podziemnych organizacji, trudno jest uniknąć słów wielkich. O bohaterstwie, odwadze, bezkompromisowości, szczytnych ideałach, duchu męstwa co w narodzie nie zginął - powtarzając po raz kolejny te frazy - nie sposób nie otrzeć się o banał, czy wpaść w pułapkę uproszczeń i stereotypów. Dziś pójście pod Powstańcze kwatery 1 sierpnia, nie jest ani aktem odwagi, ani nawet wyrzeczeniem. Dziś stało się to po prostu modne, a moda zaczyna powoli zawłaszczać pamięć o prawdziwych bohaterach. Przyjemnie jest włożyć czysty patriotyczny dres z dużą kotwiczką na piersi i niby poszarpaną flagą na ramieniu bluzy, najlepiej jeszcze z firmową metką. Łatwo stanąć na rondzie i odpalić race blokując ruch aut i niejako na siłę wymuszając ową minutę ciszy. Może jeszcze trafi się dzięki temu na okładkę jakiegoś porannego wydania dnia następnego, albo nawet za kilkanaście minut na portale internetowe wielkich koncernów medialnych. 

Trochę trudniej jednak jest zainteresować się ciągle jeszcze żywymi bohaterami. Jednak nie czyniąc tego dla poklasku w świetle jupiterów, ale w szarej codzienności, gdy trzeba zrobić zakupy, pomóc z dostaniem się do lekarza, a może nawet i posprzątać lub wyremontować mieszkanie, które takiego zabiegu domaga się od dłuższego czasu. Gdyby jeszcze tego było za mało, to wyzwaniem ciągle jest zapoznawanie się z tym jak faktycznie wyglądał ów zryw, rzeczywiście w swej skali jedyny, na mapie ówczesnej - okupowanej przez Niemców Europy. Idąc krok dalej należałoby sobie zadać pytanie - O co Ci ludzie walczyli, za co tak wiele młodych dziewcząt i chłopców oddało życie? Czy były to tylko szczytne ideały, które zostały wykorzystane w cynicznej grze mniejszych lub większych graczy politycznej sceny? A może chodziło o konkret, taki by móc się uczyć, by móc pracować, by być ludźmi wolnymi, którzy sami decydują o swoim losie, którzy są i chcą być za niego odpowiedzialnymi? Czyż to nie jest odwieczne pragnienie zapisane w sercu każdego z nas? 


Często wolność porównuje się do czystego powietrza, którego na co dzień nie dostrzegamy, traktując je jako coś oczywistego, bez czego życia sobie wyobrazić nie sposób. Jednak gdy tylko jakość owej mieszaniny gazów się pogarsza, albo co gorsza zaczyna nam go brakować całkiem, wtedy błyskawicznie uświadamiamy sobie jego wartość. Gotowi jesteśmy płacić za nią cenę najwyższą czyli własnym zdrowiem a nawet życiem, często nie tylko własnym, ale także i osób najbliższych. Jednak nim do tego dojdzie, by móc tej wypłaty z owego rachunku żywota dokonać, wpierw trzeba systematycznie go zasilać, własną pracą nad charakterem. I taka jest kolejna warstwa prawdy o Powstańcach Warszawskich. Te wpłaty miały często przekrój wielopokoleniowy, tak jak być może niektórzy pamiętają, w minionym ustroju książeczki mieszkaniowe, zakładane przez rodziców dzieciom jeszcze w wózeczkach. Tak przed wojną to dbałość i staranność przykładana do należytego wychowania i wykształcenia młodego pokolenia była tym najcenniejszym wkładem i kapitałem. To kształtowanie postawy zorientowanej na dobro wspólne jakim była odrodzona Rzeczypospolita, zarówno w domu, w szkole, w kościele, w organizacjach młodzieżowych, ale także i w pracy i w związkach zawodowych sprawiało, że państwo to było silne w wymiarze duchowym. Co często pozwalało nadrabiać całkiem spore braki w wymiarze materialnym. Właśnie owa na co dzień wyrabiana umiejętność samoorganizowania się, gotowość do wychodzenia poza egoistyczne potrzeby na rzecz dobra wspólnoty, czy szukania sposobu zamiast poprzestawania na stwierdzeniu “nie da się”, umożliwiły przygotowanie się przez lata okupacji do sierpniowego zrywu roku 1944.

Także i w tym roku, śladem lat poprzednich chcemy przybliżyć Powstanie Warszawskie współczesnym mieszkańcom Stolicy, poprzez formę kalendarium. Za merytorycznego przewodnika posłuży nam tym razem publikacja wydana przed kilku laty przez Muzeum Powstania Warszawskiego wraz z Miastem Stołecznym Warszawa o znamiennym tytule “Almanach Powstańczy 1944 z kalendarzem na rok 2004”. Zależy nam na tym, by nie zbanalizować pamięci, o tym wielkim ale także i tragicznym wydarzeniu. By nie zamienić pamięci o ofierze życia większość ówczesnego młodego pokolenia Warszawiaków w jeden wielki festyn. Wierzymy, że nie ma do tego innej drogi niż edukacja. 


Dziś szkoła często bardziej przygotowuje do zdawania konkretnych egzaminów otwierających drogę do kolejnych etapów formalnej edukacji, niż jest miejscem formacji patriotycznej i obywatelskiej. Podobnie i rodzice, mają coraz mniej czasu dla swoich dzieci, a dziadkowie często pozostają niedostępni na co dzień, ze względu na odległość zamieszkania czy stan zdrowia. Tak więc w tę lukę pozostawioną przez nich wchodzi kultura masowa. Symbole powstańcze stają się gadżetami, a samo wydarzenie jest spłycane w medialnym przekazie, do sentymentalnej łzy w oczach Powstańców, wyjących syren i dymu z płonących rac, pokazywanych z tkliwym lub patetycznym podkładem muzycznym. 

Stąd ważne jest dla nas tworzenie okazji do tego, by umożliwić łatwy kontakt z opisem faktycznych wydarzeń z tego okresu, bez konieczności długich poszukiwań. Na to przyjdzie czas później, gdy ten pierwszy głód wiedzy zostanie zaspokojony. Dlatego nie wdajemy się tu w dyskusję, na temat tego, która publikacja jest lepsza. Z naszego doświadczenia jako czytelników wynika, że nie ma książek bez wad i każdą z nich z pewnością można by napisać lepiej. Jednak póki co, zachęcamy do tego by korzystać z tego co jest nam dane. By podsuwać sobie nawzajem dobre książki, czy artykuły o historii, nie tylko Powstania zresztą dotyczące. Internet może być dobrym miejscem do ich poszukiwania, choć koniec końców, bez wizyty w bibliotece się pewnie nie obejdzie.

A tymczasem zapraszamy do lektury przygotowanego przez nas w tym roku kalendarium. Zaczynamy już od jutra i tak przez kolejne dni, aż do początków października, będziemy publikowali kolejne wpisy. Mamy cichą nadzieję, że będą one dla Was pomocne i być może dzięki nim, zaczniecie poznawać zmienne koleje losów Warszawskich Powstańców.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złoto-Czerwone

Tym razem post będzie nietypowy, bo w zasadzie tylko informacyjny. Każdy bowiem z naszych czytelników chyba wie, a przynajmniej taką mamy nadzieję, jakie są oficjalne barwy i flaga Warszawy. Można je zobaczyć nie tylko na środkach komunikacji miejskiej, ale również w herbie. Flaga składa się z dwóch poziomych pasów o równej szerokości. Zgodnie ze Statutem miasta "Barwami Miasta są kolory żółty i czerwony ułożone w dwóch poziomych, równoległych pasach tej samej szerokości, z których górny jest koloru żółtego a dolny koloru czerwonego".  W wielu źródłach zaś kolor żółty jest zwany kolorem złotym. Decyzja ta wprowadzona została w życie jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bezpośrednio po wojnie jednak nie powrócono do niej. Stało się to dopiero na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr 18 z dnia 15 sierpnia 1990 r. w sprawie "przywrócenia tradycji przedwojennej w zakresie herbu, barw miejskich, pieczęci...".  Wielu z naszych czytelników ch

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa