Przejdź do głównej zawartości

Honor i Zbrodnia - spotkanie z autorem


W ostatnie piątkowe popołudnie, można by powiedzieć, że w stałym już miejscu - redakcja wydawnictwa Skarpa Warszawska, zorganizowała kolejne spotkanie autorskie. Tym razem z autorem najnowszej powieści osadzonej w dawnej Warszawie.



Spotkanie prowadził Rafał Bielski - redaktor naczelny Skarpy, a na jego pytania odpowiadał debiutujący w roli powieściopisarza Adam Podlewski. Rozmowa rzecz jasna koncentrowała się wokół książki i zagadnień związanych z jej powstawaniem. Trzeba bowiem zaznaczyć, że mamy do czynienia z dosyć nietypowym wyborem okresu historycznego dla czasu i miejsca akcji powieści jakim są początki wieku XIX w Warszawie. Nie obyło się bez omówienia choć w kilku słowach głównych bohaterów książki, a także konstrukcji świata w niej przedstawionego pod względem prawdopodobieństwa występowania w rzeczywistości poszczególnych osób i zdarzeń. Warto zauważyć, że jak sam autor zaznaczył to historia opowiedziana w Honorze i Zbrodni, wcale nie musi się zamykać w jednym tomie, a czy tak będzie to zleży jedynie od samych czytelników. Jeśli powieść spotka się z przychylnym odbiorem to wątki w niej rozpoczęte mogą się rozwijać jeszcze przez dwa kolejne tomy.


Podczas spotkania można też było usłyszeć fragmenty powieści w świetnym wykonaniu Joanny Adamczyk, która odpowiadała też za redakcję Honoru i Zbrodni.





Jak pewnie nasi czytelnicy zauważyli nie zdradzamy ani  fabuły, ani szczegółów, bo na to bowiem przyjdzie pora w osobnym poście. Chcemy dać Wam szansę, na osobiste zapoznanie się z książką i wyrobienie sobie o niej własnego zdania. Chyba, że zechcecie z lekturą wstrzymać się do naszej recenzji, która pojawi się już niebawem. Teraz zaś z kronikarskiego obowiązku powiemy, że tytuł w pełni znajduje pokrycie w akcji powieści. Już od pierwszych kart pojawia się bowiem zbrodnia, a i sprawy honorowe nie każą na siebie czytelnikowi czekać. Choć wbrew pozorom trup się nie ściele gęsto, to jednak wyraźnie da się wyczuć, że mamy do czynienia z kryminałem, a może bardziej powieścią detektywistyczną. Choć głównym przestępstwem jest morderstwo wokół którego zawiązuje się cała historia, to jest też i przemyt, który gdzieś w tle stale towarzyszy akcji. No ale może dość już o książce, wróćmy teraz do wydarzeń z piątkowego popołudnia.



Oczywiście pewnie wiele osób zadaje sobie pytanie czy warto było się wybierać na takie spotkanie. Wszak pogoda w owym czasie była na tyle dobra, by się powoli cieszyć coraz śmielej pojawiającą się wiosną i spędzić czas na świeżym powietrzu. My nieodmiennie będziemy twierdzić, że zawsze warto poznawać autorów książek. Nie tylko dlatego by zdobyć autograf, czy zamienić choć kilka słów z twórcą. A może nawet trochę uszczknąć wiedzy z tzw. "kuchni pisarskiej" czyli warsztatu pracy nad powieścią, czy publikacją bardziej naukową. Jednak przede wszystkim daje nam to możliwość dowiedzenia się o rzeczy które nas w czasie lektury nurtują i faktycznie kilka osób w piątkowy wieczór, odpowiedzi na swoje pytania uzyskało. Autor w kilku przypadkach potwierdził przypuszczenia co bardziej dociekliwych czytelników, choć jakie to pozwolimy sobie nie zdradzać by zachęcić Was do sięgnięcia po książkę. Być może bowiem jeszcze będą okazje by samemu takie pytania zadać autorowi w przyszłości.



W tym miejscu warto powiedzieć słów kilka o wartości dodanej tego spotkania jaką była możliwość zobaczenia na własne oczy strojów i rekwizytów oraz broni z epoki. W spotkaniu bowiem brali też udział rekonstruktorzy historyczni. Tak, dobrze czytacie bo byli aktywni wyrażając swoje poparcie dla umiłowanego Cesarza Francuzów (Vivat !!!) i zdecydowanie mniej popularnego wśród mieszkańców Królestwa - Księcia Konstantego...

Na koniec zachęcamy by czasem także podczas spacerów bo mieście, podziwiając uroki Warszawy zajść na któreś ze spotkań autorskich. Całkiem sporo bowiem się ich odbywa w różnych punktach miasta. Możecie również odwiedzić księgarnię gdzie czeka całkiem spory i ciągle powiększający się wybór książek o Stolicy i jej mieszkańcach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złoto-Czerwone

Tym razem post będzie nietypowy, bo w zasadzie tylko informacyjny. Każdy bowiem z naszych czytelników chyba wie, a przynajmniej taką mamy nadzieję, jakie są oficjalne barwy i flaga Warszawy. Można je zobaczyć nie tylko na środkach komunikacji miejskiej, ale również w herbie. Flaga składa się z dwóch poziomych pasów o równej szerokości. Zgodnie ze Statutem miasta "Barwami Miasta są kolory żółty i czerwony ułożone w dwóch poziomych, równoległych pasach tej samej szerokości, z których górny jest koloru żółtego a dolny koloru czerwonego".  W wielu źródłach zaś kolor żółty jest zwany kolorem złotym. Decyzja ta wprowadzona została w życie jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bezpośrednio po wojnie jednak nie powrócono do niej. Stało się to dopiero na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr 18 z dnia 15 sierpnia 1990 r. w sprawie "przywrócenia tradycji przedwojennej w zakresie herbu, barw miejskich, pieczęci...".  Wielu z naszych czytelników ch

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa