Przejdź do głównej zawartości

Warszawska iluminacja


Tym razem chcemy zaprosić naszych czytelników na zimowy, wieczorny spacer. O tej bowiem porze Warszawa rozbłyska tysiącami światełek. 

My skorzystaliśmy z jednego z cieplejszych dni by to zobaczyć. Choć przyznajemy, że niewątpliwie większy urok ma taki spacer gdy wokół skrzy się dodatkowo śnieg. Wybraliśmy trasę biegnącą od Rynku Nowego Miasta, aż do ronda de Gaulle'a. Nie są to jednak jedyne miejsca, w których można podziwiać iluminację. Znaleźć ją można również na placu Trzech Krzyży i Grzybowskim, w Alejach Ujazdowskich, na ulicy Sobieskiego i w Pałacu w Wilanowie. Po drugiej zaś stronie Wisły na ulicy Francuskiej i Ząbkowskiej.

Tegoroczna iluminacja jest już piątą z kolei. Co roku wygląda ona jednak nieco inaczej. Dzieje się tak m.in. dzięki choince stojące na Placu Zamkowym, na której prezentowana jest inna kolorystyka i sekwencja wzorów, tym razem są to słodycze. Uważny obserwator zauważy na pewno i inne różnice w stosunku do tej z ubiegłego roku. Z kronikarskiego obowiązku dodamy jeszcze, że dekorację przygotowała firma Multidecor.

Najciekawszą z nowości jest niewątpliwie miś opowiadający bajki. Czeka on na wszystkich chętnych na Rynku Nowego Miasta. Specjalnie animowana światłem buzia misia porusza się w rytm czytanych tekstów. Napisanych i nagranych specjalnie z tej okazji w Łodzi bajek można posłuchać codziennie od 9.00 do 21.00, odtwarzane są one co 15 minut.

Kolejna atrakcja czeka na Rynku Starego Miasta. Znajduje się tam bowiem lodowisko. Kto ma chęć i umiejętności może spróbować swoich sił. Kto zaś woli tylko obserwować, może to zrobić racząc się przy okazji czymś do jedzenia lub picia. Również stojący nieopodal Pomnik Syrenki uzyskał świetlistą oprawę. 

Na koniec nie pozostaje nam nic innego jak życzyć Wam miłego oglądania. Liczymy też, że podzielicie się z nami swoimi wrażeniami ze spacerów wśród świątecznej iluminacji. Spieszcie się jednak, demontaż dekoracji ma się bowiem rozpocząć już na początku lutego. 























Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złoto-Czerwone

Tym razem post będzie nietypowy, bo w zasadzie tylko informacyjny. Każdy bowiem z naszych czytelników chyba wie, a przynajmniej taką mamy nadzieję, jakie są oficjalne barwy i flaga Warszawy. Można je zobaczyć nie tylko na środkach komunikacji miejskiej, ale również w herbie. Flaga składa się z dwóch poziomych pasów o równej szerokości. Zgodnie ze Statutem miasta "Barwami Miasta są kolory żółty i czerwony ułożone w dwóch poziomych, równoległych pasach tej samej szerokości, z których górny jest koloru żółtego a dolny koloru czerwonego".  W wielu źródłach zaś kolor żółty jest zwany kolorem złotym. Decyzja ta wprowadzona została w życie jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bezpośrednio po wojnie jednak nie powrócono do niej. Stało się to dopiero na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr 18 z dnia 15 sierpnia 1990 r. w sprawie "przywrócenia tradycji przedwojennej w zakresie herbu, barw miejskich, pieczęci...".  Wielu z naszych czytelników ch

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa