Przejdź do głównej zawartości

Gobeliny z muzyką w tle


Kilkanaście dni temu dostaliśmy bardzo miłe zaproszenie z Domu Kultury Zacisze. Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy z niego nie skorzystali. Dlatego właśnie ubiegłe niedzielne popołudnie spędziliśmy na wernisażu wystawy 25-lecie tkactwa artystycznego w DK Zacisze. O tym właśnie chcemy Wam dziś opowiedzieć.




Spotkanie rozpoczęło się od prezentacji Pracowni Tkactwa Artystycznego i jego historii. Przybyli goście mieli okazję poznać panią Teresę Szczepańską, która od samego początku prowadzi w niej zajęcia. Jak również osoby uczestniczące w zajęciach, a pomiędzy nimi, licznych autorów prezentowanych gobelinów. W pięknych i wzruszających słowach panie opowiadały o swojej pasji i przygodzie z tkactwem.  









Wernisaż uświetniony został niezwykłym koncertem zatytułowanym Między Warszawą a Tel Awiwem. Mogliśmy usłyszeć wielkie przeboje kabaretu Li-La-Lo, który to powstał w w Tel Awiwie w 1944 roku, a nawiązywał do warszawskich kabaretów z lat 30-tych. Olga Mieleszczuk wykonała niezwykłe utwory zarówno po polsku jak i hebrajsku. W tym drugim języku m.in. znaną chyba wszystkim kołysankę Henryka Warsa Ach śpij kochanieWspaniale akompaniowali jej w czasie występu Hadrian Tabęcki na pianinie i Wojciech Pulcyn na kontrabasie. Ten koncert już sam w sobie był ze wszech miar godny uwagi, ale niejako na "deser" organizatorzy przewidzieli zwiedzanie sali wystawowej piętra, gdzie  można było zobaczyć wiele z gobelinów o których tworzeniu wcześniej opowiadały ich autorki.













Po koncercie nie pozostało nic innego jak wejść na ostatnie piętro Domu Kultury i obejrzeć wystawę. Trzeba przyznać, że wystawione tam gobeliny robią niesamowite wrażenie. Jak mówią autorzy, na wystawie prezentowana jest tylko niewielka część spośród około 300 dzieł, które powstały w ciągu ostatnich 25 lat. Wyraźnie widać dużą różnorodność zarówno w formie, jak i tematyce prac. Naszą uwagę oczywiście od razu zwróciły te prezentujące Warszawę, jak choćby Zamek Królewski czy Politechnikę.


Na koniec chcemy wszystkich bardzo serdecznie zaprosić do odwiedzenia wystawy. Spieszcie się jednak, bo trwa ona tylko do 4 grudnia. Wydaje nam się, ze każdy znajdzie tu coś co go zainteresuje. My też mamy swojego faworyta. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Złoto-Czerwone

Tym razem post będzie nietypowy, bo w zasadzie tylko informacyjny. Każdy bowiem z naszych czytelników chyba wie, a przynajmniej taką mamy nadzieję, jakie są oficjalne barwy i flaga Warszawy. Można je zobaczyć nie tylko na środkach komunikacji miejskiej, ale również w herbie. Flaga składa się z dwóch poziomych pasów o równej szerokości. Zgodnie ze Statutem miasta "Barwami Miasta są kolory żółty i czerwony ułożone w dwóch poziomych, równoległych pasach tej samej szerokości, z których górny jest koloru żółtego a dolny koloru czerwonego".  W wielu źródłach zaś kolor żółty jest zwany kolorem złotym. Decyzja ta wprowadzona została w życie jeszcze w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Bezpośrednio po wojnie jednak nie powrócono do niej. Stało się to dopiero na mocy Uchwały Rady Miasta Stołecznego Warszawy nr 18 z dnia 15 sierpnia 1990 r. w sprawie "przywrócenia tradycji przedwojennej w zakresie herbu, barw miejskich, pieczęci...".  Wielu z naszych czytelników ch

Kim jest Hajota?

Spacerując ulicami często patrzymy na ich nazwy. Gdy noszą one czyjeś nazwisko to w większości wypadków wiemy, lub przynajmniej coś nam się kojarzy, kim ta osoba była, czym sobie na taki zaszczyt zasłużyłam. Zdarza się jednak inaczej, część patronów jest bardzo tajemnicza. O takim właśnie tajemniczym patronie chcemy Wam dziś opowiedzieć. Wśród wielu cichych uliczek na Starych Bielanach znajduje się jedna, która szczególnie nas dziś interesuje - Ulica Hajoty.  Jak podaje Jarosław Zieliński w swojej książce Bielany : przewodnik historyczno-sentymentalny ulica ta istnieje od 1928 roku. Informacja ta znajduje swoje potwierdzenie w książce Jana Kasprzyckiego Korzenie miasta. T. 5 , w którym możemy przeczytać bardzo interesujący fragment.  Właścicielami krasnoludkowych domków byli przeważnie ludzie niezamożni, ale prości i życzliwi, którzy w swych ogródkach chętnie widzieli małych miłośników przyrody. Pozwalali patrzeć z bliska na grządki kwietne i warzywne, na harcujące na s

Pan Wołodyjowski na Bielanach

Każdy kto czytał "Pana Wołodyjowskiego" Henryka Sienkiewicza lub chociaż widział ekranizację Jerzego Hoffmana, powinien bez trudu rozpoznać kim jest postać w białym habicie. To pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, który z inicjatywy miejscowego proboszcza, ks. Wojciecha Drozdowicza, na początku 2008 roku zagościł na wieży kościoła pokamedulskiego na Bielanach. Blisko dwumetrowa postań ma twarz Tadeusza Łomnickiego, a jej autorem jest Robert Czerwiński. Pojawieniu się Małego Rycerza towarzyszyło skomponowanie przez Michała Lorenca hejnału "Memento mori", który rozbrzmiewa z wieży kościelnej. Sam kościół, początkowo drewniany, wraz z budynkami klasztornymi wzniesiony został dla zakonu kamedułów, sprowadzonych z bielan krakowskich, w XVII wieku. Jego fundatorami byli królowie Władysław IV i Jan Kazimierz. W latach 1669-1710, w stylu późnobarokowym, zbudowany został kościół murowany oraz założenia klasztorne wraz z 13 eremami. Wnętrza kościoła zdobi stiukowa